Nigdy nie
czuła większego strachu.
Serce
tłukło się w klatce piersiowej, łzy spływały po policzkach, a z gardła dobywał
się niekontrolowany dźwięk, leżący gdzieś pomiędzy płaczem a krzykiem. W
mrokach pokoju nie widziała zbyt wiele. Pod ścianą majaczyła ludzka sylwetka –
zmuszona, by uklęknąć, zmuszona, by się nie ruszać.
Obok
skulonego kształtu stał młody mężczyzna. W dłoni ściskał rewolwer, a wyraz
twarzy miał zacięty. Czekał.
Sky
pociągnęła nosem, znów krzyknęła i zaczęła się szamotać w silnych objęciach,
ale krwiopijca nie puszczał. Zaśmiał się ochryple, w uśmiechu obnażył kły,
które chwilę później zatopił w jej szyi, kiedy w pomieszczeniu rozległ się huk.
Nie jestem w
formie!
A to, tam na górze
jest, jak zwykle zresztą, bardziej dla mnie niż dla zbłąkanego czytelnika.
Niech mnie natycha, hej!