czwartek, 29 stycznia 2015

Prolog

Nigdy nie czuła większego strachu.
Serce tłukło się w klatce piersiowej, łzy spływały po policzkach, a z gardła dobywał się niekontrolowany dźwięk, leżący gdzieś pomiędzy płaczem a krzykiem. W mrokach pokoju nie widziała zbyt wiele. Pod ścianą majaczyła ludzka sylwetka – zmuszona, by uklęknąć, zmuszona, by się nie ruszać.
Obok skulonego kształtu stał młody mężczyzna. W dłoni ściskał rewolwer, a wyraz twarzy miał zacięty. Czekał.
Sky pociągnęła nosem, znów krzyknęła i zaczęła się szamotać w silnych objęciach, ale krwiopijca nie puszczał. Zaśmiał się ochryple, w uśmiechu obnażył kły, które chwilę później zatopił w jej szyi, kiedy w pomieszczeniu rozległ się huk.

Nie jestem w formie!
A to, tam na górze jest, jak zwykle zresztą, bardziej dla mnie niż dla zbłąkanego czytelnika.
Niech mnie natycha, hej!